Aleksander Kwaśniewski, były prezydent Polski
Partnerzy europejscy nie zejdą z drogi wspierania Ukrainy
01.12.2025 11:30

Mimo że Aleksander Kwaśniewski odszedł z urzędu prezydenta 20 lat temu, wciąż pozostaje najpopularniejszym przywódcą państwa w historii demokratycznej Polski. Jego głos jest słyszalny, ma on wpływ na życie publiczne i polityczne kraju oraz całego regionu. W pewnym okresie polityk ten odegrał również znaczącą rolę w historii Ukrainy, w szczególności jako negocjator między partiami podczas pomarańczowej rewolucji 2004 roku oraz jako obserwator misji monitorującej Parlamentu Europejskiego na Ukrainie (misji Kwaśniewski-Cox) w latach 2012–2013. Mówi się, że to właśnie jego proukraiński aktywizm uniemożliwił Kwaśniewskiemu zrobienie później błyskotliwej kariery międzynarodowej, do której były prezydent miał wszelkie predyspozycje.

Los Ukrainy nie jest Kwaśniewskiemu obojętny nawet teraz: regularnie podróżuje na Ukrainę, uczestniczy w seminariach i konferencjach, jest przewodniczącym rady nadzorczej Jałtańskiej Strategii Europejskiej. W przededniu kolejnej podróży na Ukrainę Kwaśniewski zgodził się porozmawiać z korespondentem Ukrinformu na temat „planu pokojowego”, wojny na Ukrainie, polityki Putina i sytuacji w Rosji, a także stosunków ukraińsko-polskich.

PUTIN ROBI WSZYSTKO, CO MOŻLIWE, ABY POWRÓCIĆ UKRAINĘ DO ROSYJSKIEJ STREFY WPŁYWÓW

- Panie Prezydencie, jak Pan ocenia kolejny „plan pokojowy”? Dlaczego pojawił się właśnie teraz?

- Z powodu niecierpliwości Donalda Trumpa, jego chęci obwieszczenia sukcesu całemu światu. Jednak plan był wyraźnie bliższy rosyjskiemu myśleniu .

Było to oczywiste, ponieważ te 28 punktów zawierało wiele elementów, które Rosjanie konsekwentnie powtarzają. Na przykład kwestia oddania przez Ukrainę części terytorium, bardzo szybkie wybory, zakaz lub zablokowanie przystąpienia do NATO itd. Zaskakujące jest, że amerykańscy negocjatorzy podeszli do tego planu, moim zdaniem, dość bezkrytycznie. Prezydent Zełenski słusznie zauważył, że plan ten w kilku kwestiach pozbawia Ukraińców godności suwerennego państwa. Oczywiste jest, że po zniesieniu stanu wojennego wybory muszą się odbyć, ale żaden kraj z zewnątrz nie może dyktować, że ma to nastąpić za 80, 100 czy 120 dni, ponieważ istnieje Konstytucja Ukrainy i odpowiednie przepisy krajowe.

Żądanie lub zakazywanie Ukrainie przystąpienia do NATO jest również upokarzające. Ukraina powinna sama wybrać sojuszników, a to, czy zostanie przyjęta, to zupełnie inna historia. To nie może być przedmiotem żadnego takiego porozumienia. Szczerze mówiąc, jestem zaskoczony i nie rozumiem, jak Amerykanie prowadzą te negocjacje. Pamiętam, jak po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta, sekretarz obrony USA (obecnie minister wojny) natychmiast przekazał Rosji bardzo ważne elementy negocjacyjne, a mianowicie członkostwo Ukrainy w NATO, kwestię terytoriów okupowanych. Te kwestie powinny być przedmiotem negocjacji, a nie natychmiastowych ustępstw. Jeśli te kwestie zostaną od razu przekazane drugiej stronie, to o czym będziemy mogli później rozmawiać? Naprawdę tego nie rozumiem.

Nie znam jeszcze planu uzgodnionego w Genewie, więc trudno mi się do niego odnieść. Ale ponieważ słyszałem pozytywne opinie ze strony ukraińskiej, uważam, że jest on korzystniejszy dla Ukrainy.

Ale powiem filozoficznie: osiągnięcie trwałego i sprawiedliwego pokoju jest niemożliwe.

- Proszę uzasadnić swoją opinię.

– Polityka rosyjska, polityka Putina jest wyraźnie ukierunkowana na odbudowę tzw. Wielkiej Rosji, a bez Ukrainy odbudowa jest niemożliwa. Krótko mówiąc, Putin robi wszystko, co możliwe, aby przywrócić Ukrainę do rosyjskiej strefy wpływów. O jakim więc porozumieniu pokojowym między Rosją a suwerenną Ukrainą mówimy? Zawsze będą to manewry taktyczne, mające na celu wykorzystanie korzystniejszej sytuacji w danym momencie i osiągnięcie dokładnie tego, o czym mówię: powrotu Ukrainy, podkreślam – całej Ukrainy do rosyjskiej strefy wpływów. Nie oznacza to koniecznie bycia w jednym państwie, ale w ich strefie wpływów.

EUROPA POKAZAŁA, ŻE NIE ZGODZI SIĘ NA KAPITALIZACJĘ UKRAINY

– Wrócimy do Rosji bardziej szczegółowo. Chciałbym zapytać, jak ocenia Pan reakcję Europy na „plan pokojowy” i wsparcie dla Ukrainy w ogóle, a w szczególności w kwestii tzw. pożyczki reparacyjnej dla Ukrainy? Czy nie są one zbyt powolne?

- To jest najczęstsza krytyka Unii Europejskiej i w pewnym sensie słuszna: wiele rzeczy dzieje się zbyt wolno.

Jednocześnie musimy zrozumieć, że mówimy o Europie składającej się z wielu demokratycznych krajów, gdzie procedury mają swoje własne tempo i gdzie decyzje nie mogą być podejmowane natychmiast. I to trzeba zrozumieć. Demokracja to procedury, a procedury to czas. W tym sensie rozumiem rozczarowanie Ukraińców, że wiele spraw powinno być rozstrzyganych szybciej. Jednak ogólnie rzecz biorąc, oceniam stanowisko Europy pozytywnie, ponieważ Putin naprawdę liczył, że zarówno w kwestiach sankcji, jak i ogólnego poparcia dla Ukrainy, będzie w stanie podzielić i skłócić kraje Europy.

Tak naprawdę to nie zadziałało, bo oprócz Węgier...

- Rosjanie aktywnie wykorzystują weto węgierskie...

– Ale tak właśnie zbudowano Unię Europejską i nikt nie spodziewał się takiej sytuacji. Unia została stworzona z myślą o pozytywnym rozwoju. Wtedy nikt nawet nie myślał o tych kwestiach, bo wydawało się, że wszystko idzie dobrze, a NATO jest wystarczającą gwarancją bezpieczeństwa dla zachodnich demokracji. Wszystko zmieniło się w ostatnich latach i Europa nie była na to gotowa.

Ale kiedy pyta się o stosunek do Ukrainy, myślę, że zdecydowanie istnieje tu daleko idąca jedność, gotowość do wsparcia, nawet jeśli to amerykańskie wsparcie miałoby zostać zastąpione wsparciem europejskim. Moim zdaniem, fakt, że Europa szybko zareagowała na ten „plan pokojowy”, jest bardzo ważny, bo można by powiedzieć: Amerykanie negocjują w tej sprawie, co tu jeszcze dodać? Ale nie, Europa pokazała, że ​​nie zgadza się na kapitulację Ukrainy .

To samo można powiedzieć o przypadku zamrożonych rosyjskich aktywów .

Z prawnego punktu widzenia jest to złożona kwestia. Nie ma jednak wątpliwości, że te zamrożone aktywa powinny zostać wykorzystane do odbudowy Ukrainy i że powinna to być jedna z najsurowszych sankcji wobec rosyjskiego agresora. To jeden z powodów, dla których nie sądzę, aby Putin zgodził się nawet na ten „plan genewski”, ponieważ jest on uwarunkowany czynnikami wewnętrznymi. Może obawiać się wewnętrznego oporu w Rosji wobec kwestii utraty 300 miliardów dolarów i nie zgodzić się na niego.

POROZUMIENIE POKOJOWE GWARANTUJE TYLKO ZAWIESZENIE BRONI

- Czy w obecnych warunkach Ukraina może liczyć na dalsze stabilne wsparcie ze strony Zachodu, w tym w sferze militarnej, bo bez tego będzie Kijowowi trudno?

– Oczywiście Ukraina nie poradziłaby sobie bez pomocy. Problem polega również na tym, że nie widzę szans na trwały i sprawiedliwy pokój. Oczywiście Donald Trump ogłosi „największe porozumienie pokojowe w historii świata”, licząc na Pokojową Nagrodę Nobla. Ale moim zdaniem będzie to zawieszenie broni. Oczywiście zawieszenie broni to pewna ulga, bo jeśli zostanie dotrzymane, ludzie nie zginą, to oznacza, że ​​miasta i wsie na Ukrainie, a także strategiczna infrastruktura, nie zostaną zbombardowane. Ale niebezpieczeństwo polega na tym, że jeśli to porozumienie nie będzie zawierało bardzo jasnych gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy, to istnieje poważne ryzyko, że zawieszenie broni zostanie odebrane jako prawdziwe porozumienie pokojowe, które w rzeczywistości uwolni demokratyczny świat od zobowiązań finansowych, militarnych, humanitarnych i wsparcia politycznego dla Ukrainy. A to będzie katastrofa. Ukraina potrzebuje tego wsparcia, inaczej nie przetrwa kolejnego etapu odwilży wojennej. To ryzyko istnieje i mam szczerą nadzieję, że zachodni partnerzy nie zejdą z tej drogi. Mam na myśli Niemcy, Francję, Wielką Brytanię i Polskę.

– To są kraje demokratyczne. Ale w kolejnych wyborach w niektórych krajach mogą do władzy dojść siły sceptycznie nastawione do pomocy Ukrainie…

– Być może tak jest. Ale najbardziej należy się obawiać zbliżających się wyborów na Ukrainie, które mogą się odbyć po podpisaniu porozumienia pokojowego. Dlaczego Rosja tak aktywnie nagłaśnia kwestię wyborów na Ukrainie, upierając się przy tych 100 dniach? Bo widzi w tym szansę na zaostrzenie konfliktów w ukraińskim społeczeństwie.

- Czy uważa Pan, że siły prorosyjskie mają teraz szansę na Ukrainie?

– Prawdopodobnie nie, ale na Ukrainie odbywają się demokratyczne wybory. Zawsze powtarzam ludziom: jeśli chcecie zrozumieć różnicę między Rosją a Ukrainą, podam prosty przykład. W Rosji zawsze wiemy, kto wygra wybory prezydenckie, ale na Ukrainie – nigdy. To znacząca różnica. Nadchodzące wybory na Ukrainie będą dotyczyć właśnie tego: nie wiemy, kto wygra. Będzie to walka kilku kandydatów, a wybory zawsze niosą ze sobą element konfrontacji. Ostatecznie nie jednoczą, lecz polaryzują społeczeństwo, co w stabilnych demokracjach nie stanowi istotnego problemu. Ktoś wygrywa, ktoś przegrywa – ludzie wracają do domów, idą do pracy i tak dalej, aż do kolejnych wyborów. Ukraina natomiast jest w innej sytuacji. Pamiętajmy też, że po zawieszeniu broni na Ukrainie konieczna będzie odbudowa demokratycznej normalności, czego nie da się zrobić w 100 dni. Powinno to oznaczać powrót do pluralizmu politycznego, do normalnego funkcjonowania parlamentu itd. To bardzo trudne zadanie. I na taki właśnie demokratyczny chaos i destabilizację liczą Rosjanie.

- Czy Rosja widzi w tym znaczącą szansę dla siebie?

– Zdecydowanie. Owszem, nie będzie to „gamechanger” (coś, co radykalnie zmienia sytuację – przyp. red .), ale jeden z takich elementów.

W ROSJI NIE CENI SIĘ ŻYCIA LUDZKIEGO, WARTOŚCIĄ JEST IDEOLOGIA "WIELKIEJ ROSJI"

– Wróćmy do Rosji. Podczas jednej z naszych poprzednich rozmów podkreślał Pan, że Putin chce być jak Piotr I czy Katarzyna II i zapisać się w historii jako „kolekcjoner ziem rosyjskich”. Minęły prawie cztery lata wielkiej wojny. Co mogłoby skłonić Putina do porzucenia agresywnych planów wobec Ukrainy?

– Z perspektywy Putina zawieszenie broni ma pewne zalety. Daje mu czas na reorganizację, odbudowę sił zbrojnych, wyprodukowanie odpowiedniej broni i amunicji oraz wyszkolenie północnokoreańskich żołnierzy, których używa.

Oznacza to, że rozejm jest dla niego rozwiązaniem akceptowalnym, pod warunkiem, że nie wiąże się z wysoką ceną za utratę zamrożonych aktywów. Jak już wspomniałem, myślę, że może to być jeden z elementów, który sam uważa za trudny i wewnętrznie nieakceptowalny. Jednocześnie okazało się, że liczba ofiar wojny nie ma dla niego znaczenia, podobnie jak stagnacja gospodarki, która w Rosji została już przestawiona na tryb wojenny. Jest jej coraz trudniej funkcjonować i być może z czasem wyczerpie jeszcze swoje możliwości.

Ale musimy przyznać coś bardzo ważnego: to nie jest wojna Putina. To wojna Putina, którą popiera większość rosyjskiego społeczeństwa. I to jest jego siła. Rok temu Putin wygłosił przemówienie przed obiema izbami parlamentu, w którym, oczywiście, oprócz mnóstwa kłamstw, które bez przerwy powtarza, powiedział dwie, moim zdaniem, prawdziwe rzeczy, które są dla nas ważne do zrozumienia. Mianowicie, że Rosjanie wyciągnęli wnioski z 2022 roku i teraz rozumieją i prowadzą tę wojnę lepiej, mają lepiej przygotowanych dowódców. Ponadto powiedział, że przewagą Rosji nad Zachodem jest to, że jej społeczeństwo od wielu lat żyje w stanie wojen i wyrzeczeń: kiedyś w Afganistanie, potem w Czeczenii, teraz na Ukrainie. To znaczy, że kraj żyje w permanentnym stanie wojny i poświęceń i jest gotowy, aby tak dalej postępować.

Innymi słowy, dla przeciętnego Rosjanina wybór między osobistym komfortem a władzą państwową będzie oczywisty: wybierze wielkość Rosji.

Jeśli zadamy to samo pytanie w Europie Zachodniej, to w niemal każdym kraju UE odpowiedź również będzie jasna: ludzie dbają o siebie, swoje rodziny, o jakość swojego życia. W Europie życie ludzkie jest szanowane, czego nie można powiedzieć o Rosji.

Dopóki Rosjanie będą prezentować takie podejście, Putin lub jego następcy będą kontynuować tę wojnę i podejmować wysiłki na rzecz odbudowy „Wielkiej Rosji”. Obecnie na rosyjskiej mapie politycznej nie ma wpływowej siły politycznej, która mogłaby się sprzeciwić tej polityce „Wielkiej Rosji”, takiej, która troszczyłaby się o zwykłego człowieka, jego dobrobyt i bezpieczeństwo.

W Rosji mało kto się tym przejmuje. Jeśli spojrzeć na średnią długość życia w Rosji w porównaniu z krajami zachodnimi, to jest ona przepaścią. W Polsce obecnie średnia długość życia kobiet wynosi 83 lata, mężczyzn – około 80 lat. W Rosji jest to o 20 lat mniej. To pokazuje, jak mało znaczy życie jednostki w rosyjskiej polityce. I dopóki tak będzie, niestety, „Wielka Rosja” pozostanie bardzo nośną ideologią, integrującą rosyjskie społeczeństwo.

- Wojna bardzo się zmieniła, stała się zaawansowana technologicznie. W 2022 roku była to jeszcze w dużej mierze wojna czołgów i artylerii, dziś to wojna dronów z rosnącym udziałem sztucznej inteligencji. Twoim zdaniem, kto ma większą przewagę w tej wojnie technologicznej?

– To pierwsza wielka wojna XXI wieku i pokazuje nam, jak daleko odeszliśmy od klasycznego modelu wojny, który pamiętamy z filmów. To zupełnie nowa era. Fakt, że ta wojna staje się technologiczna, z mniejszym bezpośrednim udziałem człowieka, a większym udziałem bezzałogowych statków powietrznych i wszystkich najnowszych technologii, uważam za dobrą wiadomość dla Ukrainy. Bo gdyby to była klasyczna wojna, w której liczą się zasoby ludzkie i ilość metalu na polu bitwy, to porównując potencjały, Ukraina nie miałaby szans w wojnie z Rosją. Fakt, że dziś nowoczesny czołg można unieszkodliwić jednym lub dwoma dronami, daje pewną przewagę. Co więcej, należy również docenić ukraiński talent. Ukraińcy udowodnili swoją wyjątkową zdolność do tworzenia wynalazków w dziedzinie nowych technologii, produkcji dronów itp. Uważam więc, że z tego punktu widzenia nowe technologie są korzystne dla Ukrainy w wojnie z Rosją.

Jednak z punktu widzenia całego świata, ten nowy etap wojny w XXI wieku jest bardzo niebezpieczny. Stwarza on bowiem wrażenie, że wojny można prowadzić od pewnego momentu z mniejszymi stratami ludzkimi, czyli z większą bezkarnością dla ich inicjatorów. Może to zachęcać niektóre agresywne państwa lub polityków do wszczynania konfliktów zbrojnych, ponieważ drony są w stanie zniszczyć infrastrukturę, powodując stosunkowo niewielką liczbę ofiar śmiertelnych. W tym sensie nowe technologie stanowią kolosalne zagrożenie, ponieważ w pewien sposób niwelują dramat utraty tysięcy istnień ludzkich, który towarzyszył klasycznym wojnom w przeszłości.

DZIĘKI UKRAINIE MAMY CZAS PRZYGOTOWAĆ SIĘ NA DZIAŁANIA ROSJI

– Czy Pana zdaniem kraje Zachodu nadal uważają, że poświęcenie Ukrainy daje im czas na uzbrojenie się i wzmocnienie bezpieczeństwa? Pytam, ponieważ w Europie narasta sceptycyzm, a nawet w Polsce coraz częściej pojawiają się opinie, że Ukraina walczy o siebie i w żaden sposób nie broni Polski.

– Pojawiają się tam, gdzie króluje polityczny cynizm, bo mądrzy ludzie wszystko rozumieją. Jeśli przyjmiemy tezę, że polityka rosyjska jest rzeczywiście agresywna, a jej celem jest przywrócenie rosyjskich wpływów, to wnioski mogą być następujące. Po pierwsze, Ukraina w dużej mierze sama wzięła na siebie ten cios, za nas wszystkich. Po drugie, że powinniśmy jej udzielić pomocy, a po trzecie, że powinniśmy wykorzystać ten czas na przygotowanie się do ewentualnych dalszych agresywnych działań Rosji. Jeśli Naczelny Dowódca Sił Sojuszniczych w Europie, amerykański generał Alexus Hrynkiewicz, stwierdza, że ​​istnieje ryzyko ataku Rosji na jeden z krajów bałtyckich już w 2027 roku, to mówi tak nie tylko dlatego, ale dlatego, że ma na to dowody. Myślę, że mądrzy politycy zdają sobie sprawę, że dzięki Ukrainie mamy ten czas .

Bardzo ważne jest również, aby Ukraina, która jest w stanie wojny, dzieliła się z Zachodem doświadczeniem z nowego pola bitwy, co jest wspaniałą lekcją. Jednocześnie zawsze znajdą się siły, które będą cynicznie wykorzystywać problemy uchodźców i zmęczenie wojną. W tym kontekście Trump niedawno ponownie stwierdził, że Ukraińcy nie są wystarczająco wdzięczni za pomoc. Nie jest już jasne, na czym miałaby polegać ta wdzięczność.

- W Europie też są tacy politycy.

– Są siły polityczne, które grają tą kartą. Ale to bardzo niebezpieczny polityczny cynizm. Jest jeszcze jedna rzecz, którą również trzeba zrozumieć. Nie ma ona żadnych konotacji politycznych, ale jest faktem: to tak zwane zmęczenie Ukrainą. Ludzie mają pewną odporność psychiczną. Ilość złych wiadomości wpędza wielu w osłupienie, nie chcą już słyszeć o bombardowaniach, o ofiarach. Do tego dochodzi obecność miliona Ukraińców mieszkających w Polsce. Uważam, że za mało mówimy o tym, jak bardzo Ukraińcy w Polsce są potrzebni gospodarce kraju i co się stanie, jeśli wyjadą, ponieważ 80% z nich jest aktywnych zawodowo, czyli pracuje legalnie, płaci podatki i ma ubezpieczenie społeczne.

Oczywiście są też aspekty negatywne, ale są one marginalne.

- Czy ma Pan na myśli udział obywateli Ukrainy w akcjach sabotażowych prowadzonych przez rosyjskie służby specjalne w Polsce lub innych krajach europejskich?

– Tak. Takie sytuacje mają swój psychologiczny wpływ. Ale są na to mądrzy ludzie, którzy potrafią o tym mówić, tłumaczyć, żeby zapobiec ogólnemu zmęczeniu. Bo, jak już wspomniałem, takie zmęczenie, otępienie, a nawet bezduszność, to zjawisko zupełnie naturalne. Nie winię nikogo za to, że gdy tylko mówimy o Ukrainie, czasami reakcja brzmi: „Ale przecież tyle już o tym powiedziano”.

Oczywiście, na Ukrainie wszystko wydaje się inne, istnieją obawy, ludzie bezpośrednio poruszają kwestie wojny. Ale z daleka wszystko wygląda inaczej. I takie zmęczenie istnieje w Polsce, nie wspominając o Portugalii czy Hiszpanii, dla których wojna jest czymś odległym. Ale istnieje ono również tam. Dlatego inteligentne siły powinny bardzo aktywnie wspierać Ukrainę, ale istnieje zjawisko politycznego cynizmu, gdzie rozgrywana jest karta antyukraińska, i istnieje zjawisko, jak to mówią po angielsku, zmęczenia Ukrainą, które jest stanem zupełnie naturalnym i zrozumiałym.

NA MIEJSCU NAWROCKIEGO POJECHAŁBYM DO KIJOWA

- Panie Prezydencie, jak Pan ocenia politykę nowego prezydenta Polski Karola Nawrockiego wobec Ukrainy? Wcześniej Wołodymyr Zełenski zaprosił go do Kijowa, ale Nawrocki powiedział, że czeka na ukraińskiego przywódcę w Warszawie. Kto powinien do kogo pojechać?

– Gdybym był na miejscu Nawrockiego, pojechałbym do Kijowa. Z drugiej strony, wszystkie podróże zagraniczne Zełenskiego odbywają się przez Polskę i nic się nie stanie, jeśli odwiedzi Warszawę. Kłócenie się w tej sprawie nie ma sensu .

- Prezydent Nawrocki powiedział, że nie podpisze w przyszłym roku przedłużenia ustawy o pomocy Ukraińcom, którzy ucierpieli w wyniku rosyjskiej agresji.

– Mam nadzieję, że to stanowisko Prezydenta Polski wobec Ukrainy będzie ewoluować. Nie będzie to proces szybki, ale nastąpi. Szczególnie pozytywne rzeczy dzieją się wokół prac ekshumacyjnych .

Musimy rozwiązać ten problem, ponieważ zawsze może on stać się niepotrzebną osią sporu w przyszłości. Jednocześnie rok 2026 będzie wyjątkowy: w Polsce nie będzie wyborów, nie będzie potrzeby prowadzenia kampanii wyborczych. Z drugiej strony, prawdopodobnie nastąpi jakiś rodzaj zawieszenia broni w tej wojnie, a wtedy będziemy musieli użyć wielu narzędzi politycznych, aby przejść od zawieszenia broni do jakiegoś rodzaju prawdziwie trwałego pokoju na wiele lat. Nawrocki i jego otoczenie mają bliskie kontakty z Amerykanami i tutaj jest pewna przestrzeń do działania – aby wpłynąć na Trumpa i jego otoczenie, wytłumaczyć, z kim mamy do czynienia, kim jest Putin i jak bardzo potrzebujemy wspierać suwerenną Ukrainę.

Zawsze mówiłem wszystkim prezydentom Ukrainy: największym błędem, jaki mógłby wyniknąć z tych historycznych sporów, byłoby pozostawienie stosunków polsko-ukraińskich na łasce ekstremistów lub nacjonalistów po obu stronach.

To byłaby najgorsza decyzja. Tę politykę powinni prowadzić ludzie inteligentni, którzy rozumieją historię, nie zapominają o niej, ale potrafią patrzeć w przyszłość i budować jak najlepsze relacje polsko-ukraińskie.

Dobrym fundamentem jest ogromna, spontaniczna pomoc, jakiej zwykli Polacy, polskie społeczeństwo, udzielili Ukraińcom na początku wojny na pełną skalę. To kapitał i powinien stanowić podstawę naszych relacji na przyszłość.

POLACY POWINNI BYĆ OSTATNIM, KTÓRY POWIEDZIAŁ "NIE" UKRAINIE W NATO

- Ostatnie sondaże pokazują niepokojącą tendencję, że większość Polaków zaczyna krytycznie podchodzić do przyszłego członkostwa Ukrainy w NATO i UE.

– Nie można tego ignorować. Nawet gdyby wszyscy członkowie NATO byli przeciwni członkostwu Ukrainy w Sojuszu, Polska i kraje bałtyckie powinny być ostatnimi czterema krajami, które stanowczo opowiedziałyby się za członkostwem Ukrainy w Sojuszu. Nawet gdyby to było całkowicie nierealne – a teraz Amerykanie są temu przeciwni – leży to w naszym interesie. Po pierwsze, Ukraina oddala nas od Rosji, po drugie, ma zaprawioną w boju, doświadczoną armię, a po trzecie, Kijów ma już dostęp do informacji i tajemnic NATO, a ukraińska armia szkoli się z krajami Sojuszu. Polacy powinni być ostatnimi, którzy powiedzą „nie” Ukrainie w NATO.

Jeśli chodzi o UE, problem jest bardziej skomplikowany, bo Ukraina jest konkurentem Polski w wielu dziedzinach, na przykład w rolnictwie, transporcie itd. I rozumiem obawy tych grup, które mówią: „My dostajemy pieniądze z UE, a teraz dostanie je Ukraina, a my nie”. To skomplikowane.

Ukraińskie rolnictwo ma przewagę nad rolnictwem europejskim, w szczególności dzięki czarnoziemowi. Nie oznacza to jednak, że Ukraińcy powinni uprawiać mniej. W świecie, w którym wielu ludzi głoduje, a populacja stopniowo zbliża się do 10 miliardów, istnieją regiony, w których ukraińskie zboże, olej, warzywa i owoce są potrzebne. Musimy więc zrobić wszystko, co możliwe, aby to, co produkuje Ukraina, mogło trafić na rynki, które tego potrzebują. Do tego potrzebne jest bezpieczne Morze Czarne, odpowiednia infrastruktura transportowa, sprzęt chłodniczy itp. UE może w tym pomóc.

Czy konieczne będzie wprowadzenie kwot na produkty ukraińskie na rynkach europejskich? Oczywiście, że tak, ponieważ żaden kraj europejski nie zgodzi się na dominację tańszych produktów ukraińskich na swoim rynku. Ale Polska ma w tym doświadczenie, bo kiedyś też budziła obawy jako potęga rolnicza w Europie. Ale zarówno Europejczycy, jak i Polacy normalnie przeżyli ten etap. W przypadku Ukrainy to kwestia dobrych, eksperckich decyzji, opartych na znaczących możliwościach finansowych UE. Musimy o tym rozmawiać i rozwiać obawy, które ludzie mają .

Jurij Banachewycz, Warszawa

Fot. autor

Przy cytowaniu i korzystaniu z jakichkolwiek materiałów w Internecie, dostępnych dla wyszukiwarek, obowiązkowy jest odnośnik na pierwszy akapit "ukrinform.pl", ponadto cytowanie tłumaczeń materiałów z mediów zagranicznych możliwe jest wyłącznie z odnośnikiem do strony ukrinform.pl oraz do strony internetowej zagranicznych mediów. Materiały oznaczone jako "Reklama" lub z oznaczeniem: "Materiał jest zamieszczany zgodnie z częścią 3 art. 9 ukraińskiej ustawy "O reklamie" nr 270/96-VR z dnia 3 lipca 1996 r. i ustawą Ukrainy "O mediach" nr 2849-IX z dnia 31 marca 2023 roku oraz na podstawie Umowy/faktury.

© 2015-2025 Ukrinform. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Projektowanie stron internetowych - Studio «Laconica»

Wyszukiwanie zaawansowaneUkryj wyszukiwanie zaawansowane
W przeciągu jakiego okresu:
-