Polska - w grze. Po stronie Ukrainy, przeciwko Rosji

Polska - w grze. Po stronie Ukrainy, przeciwko Rosji

publikacja
Ukrinform
Warszawa mogłaby stać się liderem na froncie Europy Środkowo -Wschodniej przeciwko rosyjskiej agresji.

Prawa ręka polskiego prezydenta w kwestii polityki międzynarodowej Krzysztof Szczerski nazywa nieobecność Warszawy przy stole negocjacyjnym w sprawie ukraińskiej po agresji Rosji w 2014 r. „największą katastrofą geopolityczną” Polski od upadku obozu socjalistycznego. Obwinia za to poprzednie polskie władze, podkreślając, że teraz oficjalna Warszawa musi nadrobić stracony czas.

Hybrydowe działania Rosji na kilku frontach w Europie Środkowo -Wschodniej otwierają taką szansę dla Warszawy. Jednocześnie sama Polska jest rzeczywistym obiektem rosyjskiej agresji hybrydowej w wymiarze informacyjnym z powodu ostrych działań przeciwko polskiej mniejszości na Białorusi.

UKRAIŃSKI FRONT

W przeciwieństwie do niektórych krajów Europy Zachodniej, a nawet Środkowej, Polska nigdy nie miała żadnych trudności z nazywaniem rzeczy po imieniu: Rosja jest bezpośrednim agresorem; Krym - ukraiński; na wschodzie Ukrainy - wojna wywołana i wspierana przez Moskwę; Nord Stream 2 nie jest projektem ekonomicznym, ale politycznym i środkiem wpływu na Europę.

Podczas gdy Niemcy i Francja starają się zachować poprawność polityczną i próbują osiągnąć postęp tam, gdzie Rosja po prostu „stopuje”, aby zadać kolejny cios, rola Polski jako podmiotu w geopolitycznej grze Zachodu z agresywną Rosją w Europie Wschodniej znacznie rośnie.

Zbigniew Rau / Zdjęcie: WYBORCZA.PL

W ostatnich tygodniach na kierunku ukraińskim bardzo aktywnie działały wszystkie organy polskiej władzy, które w jakimś stopniu zajmują się polityką międzynarodową.

Na początku kwietnia polski minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau złożył „pilną” wizytę w Kijowie i przeprowadził kilka rozmów na tematy ukraińskie ze swoimi odpowiednikami w Europie i za granicą, w tym z sekretarzem stanu USA Anthonym Blinkenem. Ostatnio Rau wraz z ministrami Rumunii i Turcji spotkał się w Bukareszcie z ministrami spraw zagranicznych Ukrainy i Gruzji Dmytro Kulebą i Davidem Zalkalianim. Efekt tych spotkań i negocjacji był wymierny: Polska jest w UE motorem kontynuacji polityki sektorowych sankcji wobec Rosji za agresywne działania Moskwy w różnych kierunkach. Jednocześnie Warszawa upiera się, że powinno to być kwestią nie tylko utrzymania dotychczasowych sankcji, ale także nałożenia nowych. „Czerwoną linią” dla nowych sankcji jest ciągła zbrojna agresja wojsk rosyjskich na Ukrainie.

Pracują również w otoczeniu Prezydenta RP - regularne konsultacje odbywają Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksij Daniłow oraz Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Sołoch. Po ostatniej rozmowie sprzed kilku dni Prezydent RP Andrzej Duda przywołał na spotkanie polskie siły bezpieczeństwa, by omówić sytuację na Ukrainie. Ihor Żołkwa i Krzysztof Szczerski, doradcy Prezydentów Ukrainy i Polski w sprawach międzynarodowych, komunikują się regularnie. W końcu prezydenci obu krajów będą mieli wkrótce okazję osobiście porozmawiać: Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski planuje przyjechać do Polski 3 maja, z okazji 230 rocznicy uchwalenia konstytucji.

W polskim parlamencie jedność w sprawach ukraińskich demonstrują zarówno Sejm, który jest kontrolowany przez koalicję rządzącą, jak i Senat, w którym większość ma opozycja. Kilka dni temu senacka Komisja Spraw Zagranicznych i Unii Europejskiej przyjęła uchwałę popierającą Ukrainę, a wicemarszałek Sejmu z rządzącej partii „Prawo i Sprawiedliwość” Małgorzata Gosiewska właśnie zakończyła prawie tygodniową podróż po Ukrainie, odwiedzając „najgorętsze” miejsca na linii rozgraniczenia. Jej komentarze po tej wizycie nie budzą dwuznaczności: Ukraina potrzebuje wsparcia, a Polska go udzieli.

Polskie władze nie mają złudzeń, że poza Stanami Zjednoczonymi Warszawa jest głównym celem agresywnych operacji informacyjnych Rosji w kwestii ukraińskiej. W niedawno opublikowanym artykule analitycznym Stanisław Żaryn, rzecznik koordynatora polskich służb specjalnych, podkreślił, że rosyjska propaganda usiłuje oskarżać Polskę i Stany Zjednoczone o pogorszenie sytuacji bezpieczeństwa na Ukrainie. Rosyjska narracja propagandowa nie jest specjalnie wyrafinowana: dostarczając broń i amunicję do Kijowa, Warszawa rzekomo prowokuje konfrontację zbrojną i czeka, aż Ukraina się rozpadnie, a Polska odzyska część swoich terytoriów. Nie należy jednak lekceważyć potęgi rosyjskiej propagandy i dezinformacji.

BIAŁORUSKI FRONT

Polska sprzeciwia się planowi informacyjnemu Rosji, obalając propagandowe mity Kremla. Moskwie trudno jest zadać Warszawie bolesne ciosy hybrydowe. Polska jest członkiem NATO i UE i korzysta ze wszystkich przewag, wynikających z członkostwa w tych strukturach. Bezpośrednio Warszawa jakoś nie jest zbytnio uzależniona od Rosji: kraj od dawna znajduje alternatywne rynki zbytu dla swoich produktów, w tym rolniczych. Warszawa podejmuje też intensywne działania, aby po zakończeniu wieloletniego kontraktu jamalskiego w 2022 roku całkowicie uniezależnić się energetycznie od Rosji. Nowo wybudowany gazociąg bałtycki, którym od 2023 r. będzie dostarczany gaz z Morza Północnego do Polski, a także dostawy gazu skroplonego z Bliskiego Wschodu i Stanów Zjednoczonych, powinny zagwarantować niezależność energetyczną Polski od Rosji.

Jednak Moskwa znalazła sposób, by zadać Polsce bolesny cios. I zrobiła to, jak zawsze, podstępnie, objazdem - przez Białoruś.

Polska, podobnie jak reszta cywilizowanego świata, nie uznała wyników wyborów prezydenckich na Białorusi w sierpniu zeszłego roku i wezwała do reelekcji na zasadach demokratycznych. Aleksander Łukaszenko wraz z nieoficjalnymi doradcami z Moskwy natychmiast „zlepił” z Polski głównego wroga białoruskich władz. A narracje są bardzo podobne do ukraińskich: Warszawa dąży do rozpadu Białorusi, aby zagarnąć część jej zachodnich regionów. Tym samym Łukaszenko, który broni kraju przed rozpadem w wyniku podstępnych działań sąsiadów, rzekomo staje na przeszkodzie temu planowi Warszawy. Na poparcie tezy o naruszaniu integralności terytorialnej Ministerstwo Obrony Białorusi wskazało niedawne naruszenie przestrzeni powietrznej republiki przez Polskę. Polskie MON zaprzeczyło zarzutom, twierdząc, że tego dnia w pobliżu białoruskiej granicy nie prowadzono żadnych lotów ani szkoleń.

Rosja nie zapomniała wplątać Polski w historię przygotowań do niedawnego „zamachu na Łukaszenkę” - FSB podała, że przed planowanym „zamachem” jeden z tzw. „terrorystów”, polityk białoruskiej opozycji i dziennikarz Jurij Zenkowicz „prowadził konsultacje w Stanach Zjednoczonych i Polsce”.

Po kilku miesiącach agresywnych informacji, Białoruś (czytaj: Rosja) najpierw rozpoczęła wojnę dyplomatyczną z Polską, uznając trzech polskich dyplomatów za persony non grata, a następnie wojnę z polską mniejszością narodową. Mińsk uciekł się do bezprecedensowych represji: przez kilka tygodni marca i kwietnia na Białorusi pod różnymi pretekstami (podżeganie do nienawiści etnicznej, naruszenie reżimu kwarantanny podczas pandemii COVID-19 itp.) białoruskie służby specjalne zatrzymały kilkunastu najaktywniejszych działaczy Związku Polaków na Białorusi, łącznie z szefową organizacji Andżeliką Borys. Oficjalny Mińsk od dawna nie uznaje tej organizacji, a nawet stworzył w 2005 roku alternatywną organizację, całkowicie lojalną wobec reżimu Łukaszenki. Jednak do ostatniej chwili Mińsk nie odważał się podjąć aktywnych działań przeciwko Związkowi Polaków na Białorusi, aby nie psuć stosunków z Warszawą. Wszystko zmieniło się diametralnie w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Agresywna retoryka przerodziła się w zatrzymywanie i aresztowanie polskich działaczy i dziennikarzy. Represjonowani są także korespondenci niezależnej stacji telewizyjnej „Belsat”, która ma siedzibę w Warszawie. Kilka dni temu sąd odrzucił apelację przeciwko dwuletniemu uwięzieniu dziennikarzy tej stacji - Darii Czulcowej i Kateryny Andrejewej, oskarżonych o prowokowanie i udział w antyrządowych wiecach.

Polska stara się poruszyć kwestię represji na Białorusi wobec członków polskiej mniejszości narodowej i dziennikarzy na wielu międzynarodowych platformach. Reżim Łukaszenki nie zwraca na to uwagi, bo po wyborach sierpniowych wszystkie „maski zostały zdjęte”. Mińsk nawet nie próbuje udawać chęci utrzymania normalnych stosunków z Warszawą.

Wojna dyplomatyczna między Zachodem a Rosją dotknęła także Polskę. W geście solidarności ze Stanami Zjednoczonymi, które wydaliły 10 rosyjskich dyplomatów, Polska ogłosiła uznanie trzech rosyjskich dyplomatów w Polsce „personami non grata”. Moskwa odpowiedziała analogicznie, ogłaszając zamiar wydalenia z Rosji pięciu polskich dyplomatów.

Po ujawnieniu nowych informacji o udziale rosyjskich służb specjalnych w działaniach dywersyjnych w Czechach, a także prawdopodobnie w Bułgarii, Warszawa stara się aktywnie działać. W poniedziałek szefowie rządów Grupy Wyszehradzkiej spotkali się w formie wideokonferencji na szczeblu szefów rządów, aby wyrazić swoje poparcie dla Czech oraz przedyskutować taktykę i strategie dalszych działań w tej sytuacji.

W świetle dość powściągliwej reakcji krajów Europy Zachodniej na agresywne działania Rosji, coraz bardziej widoczna staje się potrzeba stworzenia szerszego frontu krajów Europy Środkowo-Wschodniej w celu skoordynowania reakcji. Oczywiste jest, że w żaden sposób nie zastąpi ona ani NATO, ani UE. Może to jednak być front krajów opiekuńczych, które wciąż pamiętają epokę socrealizmu i nie chcą tego powtarzać w żadnym z formatów. Być może podstawą powołania takiego organu doradczego mogłaby być Bukaresztańska Dziewiątka z udziałem Ukrainy, Gruzji i Mołdawii. Oczywiście ktoś powinien kierować takim nieformalnym stowarzyszeniem. Polska ze względu na swoje uwarunkowania geopolityczne mogłaby pretendować do roli lidera tej platformy negocjacyjnej.

Jurij Banachewycz, Warszawa


Let’s get started read our news at facebook messenger > > > Click here for subscribe

Przy cytowaniach i wykorzystywaniu dowolnych materiałów w Internecie, dostępnych dla wyszukiwarek, obowiązkowy jest odnośnik na pierwszy akapit «ukrinform.pl», jednocześnie cytowanie tłumaczeń materiałów z zagranicznej prasy jest możliwe tylko pod warunkiem umieszczenia odnośnika do strony ukrinform.pl oraz na stronę tego wydania. Cytowanie i wykorzystanie materiałów w offline mediach, aplikacjach mobilnych, SmartTV jest możliwe wyłącznie po uzyskaniu pisemnej zgody Ukrinformu. Materiały oznaczone jako "reklama" i "PR", jak również materiały w bloku "Komunikat prasowy" są publikowane na prawach reklamy, i odpowiedzialność za ich treść niesie reklamodawca.

© 2015-2024 Ukrinform. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Projektowanie stron internetowych - Studio «Laconica»

Wyszukiwanie zaawansowaneUkryj wyszukiwanie zaawansowane
W przeciągu jakiego okresu:
-