Na pola do Polski

Na pola do Polski

publikacja
Ukrinform
Migracja podczas koronakryzysu: pomimo trudności Ukraińcy masowo jadą do pracy sezonowej

Ukraińscy migranci zarobkowi aktywnie przyjeżdżają się do Polski. Polscy pracodawcy czekają na nich, szczególnie w sektorze rolnym, gdzie rozpoczyna się gorący sezon.

Każdego roku w maju Ukraińcy tradycyjnie wyjeżdżają do Polski na pracę sezonową. Wcześniej podróżowali zwykłymi autobusami, mikrobusami prywatnych przewoźników, przez przejście dla pieszych „Szeginia” lub kolejowymi usługami granicznymi. Zauważono, że wraz z nadejściem pandemii Ukraińcy pracujący w Polsce pod koniec marca - na początku kwietnia zaczęli masowo wracać do domu. Polscy pracodawcy natychmiast zaczęli mówić o tym problemie, w szczególności przemysł przetwórczy i sektor rolny, który wezwał rząd do dołożenia wszelkich starań, aby po pierwsze pracownicy ukraińscy mogli pozostać w Polsce, a po drugie mogli swobodnie przyjeżdżać do pracy w Polsce .

Jednak, jak ostatnio obliczył Główny Urząd Statystyczny, na koniec grudnia 2019 roku w Polsce przebywało 1 mln 351 tysięcy Ukraińców. Od lutego do kwietnia, czyli w pierwszych dwóch miesiącach pandemii, Ukraińców było o 160 tysięcy mniej, czyli około 11,5% naszych rodaków wyjechało. To niewiele w porównaniu z innymi obcokrajowcami ze wschodu. Na przykład liczba Rosjan, którzy pracowali w Polsce w tym samym okresie, spadła o 25%, Białorusinów - o ponad 32%.

Odwołania różnych stowarzyszeń polskich pracodawców do rządu kraju dotyczące pomocy ukraińskim pracownikom przyniosły rezultaty. Na początku maja polskie konsulaty na Ukrainie zaczęły wydawać wizy Ukraińcom. Jak niedawno zauważył Ambasador RP na Ukrainie Bartosz Cichocki, od czasu wznowienia pracy przez centra wizowe i konsulaty od Ukraińców przyjęto 16 tysięcy kwestionariuszy dotyczących wydania wiz pracowniczych. Ponadto są one wydawane dość szybko - w ciągu jednego dnia, a pracownicy sezonowi w sektorze rolnym mają pierwszeństwo. Są również zwolnieni z obowiązkowej 14-dniowej obserwacji, a przechodzą ją w polu.

Prezes Polskiego Krajowego Stowarzyszenia Producentów Owoców i Warzyw Witold Boguta zauważa, że ​​ten maj był najchłodniejszy w ciągu ostatnich 29 lat. Dlatego gorący sezon zbierania jagód, zwłaszcza truskawek, który miał rozpocząć się w połowie maja, jest opóźniony o dwa do trzech tygodni. Daje to czas na przybycie pracowników sezonowych z Ukrainy. Boguta szacuje, że zbiory owoców i warzyw z powodu niezbyt sprzyjających warunków pogodowych będą mniejsze niż w poprzednich latach. Jednak, jak zauważył polski specjalista, nawet w takich okolicznościach, polskie ogrodnictwo i hodowcy warzyw nie poradzą sobie bez ukraińskich pracowników.

Według prezesa Stowarzyszenia polski sektor rolny potrzebuje setek tysięcy pracowników sezonowych ze wschodu, głównie z Ukrainy. Polacy, mówi Boguta, nie zastąpią Ukraińców w tym segmencie nawet podczas kryzysu pandemicznego, kiedy dziesiątki tysięcy Polaków było czasowo bezrobotnych. Widzi kilka powodów. Rządowe programy antykryzysowe pozwoliły Polakom, którzy czasowo nie pracują, na otrzymanie pomocy materialnej od państwa. Inni oczekują ożywienia gospodarczego i pracy w innych obszarach lub powrotu za granicę. Polacy nie spieszą się do pracy na polu. Chyba, że za granicą, gdzie są wyższe dochody.

Polski minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski kilka dni temu odwiedził jedno z gospodarstw w województwie kujawsko-pomorskim w północnej Polsce, gdzie osobiście zbierał truskawki w celu wsparcia polskich rolników. Po drodze po raz kolejny zaapelował do polskiego społeczeństwa o solidarność z rolnikami i pomoc w zbiorach.

„Epidemia koronawirusa spowodowała, że ​​pomimo znacznych uproszczeń liczba obcokrajowców, którzy chcą przyjechać do Polski do pracy sezonowej, gwałtownie spadła. Pracownicy, głównie z Ukrainy, są teraz bardzo nieliczni. Ale to nie tylko problem Polski, ponieważ inne kraje, takie jak Francja, również mają z tym problemy”, podkreślił Ardanowski.

Tymczasem polscy rolnicy czekają na Ukraińców, którzy już masowo jadą do Polski. Szczyt ten nadejdzie oczywiście w najbliższych tygodniach.

13 czerwca Polska otworzyła granice wewnętrzne z innymi krajami UE. Teraz obcokrajowcy z Zachodu mogą swobodnie wjeżdżać do Polski i nie przechodzą nawet 14-dniowej kwarantanny. Nie dotyczy to jednak zewnętrznych granic UE: z Ukrainą, Białorusią, Rosją. Zgodnie z zaleceniem Komisji Europejskiej zewnętrzne granice Unii Europejskiej z krajami sąsiadującymi można będzie „rozmrozić” od dnia 1 lipca. Ale ta data jest orientacyjna. Wysokie wskaźniki infekcji na Ukrainie i w innych krajach mogą zmienić wstępne plany.

Tymczasem granica ukraińsko-polska „pęka w szwach”. Ze względu na brak międzynarodowych połączeń autobusowych i kolejowych jedynym przejściem granicznym jest w rzeczywistości przejście dla pieszych Szegini-Medyka. Wznowiło ono pracę 16 maja, a od początku czerwca gwałtownie wzrosła liczba osób, które próbują ją przekroczyć. Jeśli w pierwszym tygodniu czerwca średnio 1,5–1,7 tys. Ukraińców przekraczało granicę w kierunku Polski dziennie, to liczba ta wzrosła do 2,2–2,5 tys. I to nie jest to maksimum. W związku ze środkami kwarantanny przed polską granicą setki ludzi gromadzą się w strefie neutralnej, którzy często czekają na jej przekroczenie przez 8-12 godzin. W sieciach społecznościowych ludzie narzekają, że w deszczu i upale zmuszeni są czekać na weryfikację dokumentów na otwartym terenie.

Jak zauważył przedstawiciel służby prasowej Bieszczadzkiej Straży Granicznej Polski Piotr Zakeliaż, polska straż graniczna pracuje w Medyce na pełnych obrotach, aby szybciej odprawiać ludzi. Istniejące procedury są jednak czasochłonne: konieczne jest przeprowadzenie kontroli temperatury, a także sprawdzenie wszystkich zezwoleń na przekraczanie granicy, w tym określenie dokładnego miejsca przebywania w Polsce. Jak podkreślił przedstawiciel Polskiej Straży Granicznej, właśnie ustanowienie miejsca dyslokacji i potrzeba zadzwonienia do pracodawców w celu wyjaśnienia wszystkich niuansów zabiera dużo czasu Straży Granicznej. Zachęcał Ukraińców jeszcze przed sprawdzeniem dokumentów do określenia miejsca dyslokacji w Polsce.

Problem można jednak rozwiązać jedynie poprzez wznowienie połączeń autobusowych i kolejowych. Wydaje się, że jest to dobrze rozumiane po obu stronach granicy.

Podczas konferencji prasowej dla mediów w punkcie kontrolnym Szegina w dniu 15 czerwca, pierwszy zastępca szefa Regionalnej Dyrekcji Służby Granicznej Polski Aleksej Hawel powiedział, że problem przekroczenia granicy zostanie rozwiązany tylko w przypadku wznowienia międzynarodowych przewozów autobusowych i kolejowych. Podkreślił, że już pracują nad tym problemem i w Kijowie i w Warszawie.

W okresie kryzysu jednym z głównych problemów relacji ukraińsko-polskich stał się dotkliwy problem - niewielka liczba przejść granicznych. Utworzenie lub przywrócenie przejść granicznych dla pieszych znacznie uprościłoby rozwiązanie tej kwestii.

Jurij Banachewycz, WARSZAWA

prs


Let’s get started read our news at facebook messenger > > > Click here for subscribe

Przy cytowaniu i korzystaniu z jakichkolwiek materiałów w Internecie, dostępnych dla wyszukiwarek, obowiązkowy jest odnośnik na pierwszy akapit "ukrinform.pl", ponadto cytowanie tłumaczeń materiałów z mediów zagranicznych możliwe jest wyłącznie z odnośnikiem do strony ukrinform.pl oraz do strony internetowej zagranicznych mediów. Materiały oznaczone jako "Reklama" lub z oznaczeniem: "Materiał jest zamieszczany zgodnie z częścią 3 art. 9 ukraińskiej ustawy "O reklamie" nr 270/96-VR z dnia 3 lipca 1996 r. i ustawą Ukrainy "O mediach" nr 2849-IX z dnia 31 marca 2023 roku oraz na podstawie Umowy/faktury.

© 2015-2024 Ukrinform. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Projektowanie stron internetowych - Studio «Laconica»

Wyszukiwanie zaawansowaneUkryj wyszukiwanie zaawansowane
W przeciągu jakiego okresu:
-