Andrij Nadżos, wiceminister kultury i komunikacji strategicznej
Wspólne operacje poszukiwawcze są ważnym narzędziem zmniejszania napięć politycznych.
Rozpoczęły się wspólne ukraińsko-polskie prace poszukiwawczo-ekshumacyjne na obrzeżach Lwowa, na terenie Zboiszcz. Ekspedycja rozpoczęła się 4 sierpnia i jest drugą, która odbywa się w warunkach wojny na pełną skalę. To kolejny krok w kierunku dialogu między Ukrainą a Polską w złożonej, a jednocześnie ważnej kwestii – godnego pochówku ofiar II wojny światowej.
Wiosną podobne wykopaliska przeprowadzono we wsi Puźniki w obwodzie tarnopolskim. Zarówno wtedy, jak i teraz, wstępne szacunki pozostają bardzo przybliżone, ale dla obu stron nie liczby są ważne, lecz szacunek dla pamięci, godności i pragnienie wzajemnego zrozumienia.
Ukrinform rozmawiał z wiceministrem kultury i komunikacji strategicznej Andrijem Nadżosem o postępie prac, wyzwaniach, współpracy z polskimi kolegami i planach na przyszłość .
- Czy są jakieś wstępne szacunki liczby ciał, które mogą zostać ekshumowane podczas prac we Lwowie?
– Zacznę od przykładu Puźników w obwodzie tarnopolskim. Na początku prac wstępne szacunki wskazywały, że w tym miejscu może być pochowanych od 100 do 150 osób. Ostatecznie ekshumowano tylko 42. Szacunki te są więc zawsze bardzo przybliżone.
Biorąc pod uwagę wstępne wyniki poszukiwań, zakładamy, że w obecnym przypadku może tam być od 20 do 30 osób – nie więcej. Założyliśmy, że jest to miejsce, w którym możemy przeprowadzić prace ekshumacyjne, a następnie ponownie pochować ludzi zgodnie z tradycjami chrześcijańskimi. Znaleźliśmy już inne miejsce. Ponowny pochówek nie odbędzie się na tym cmentarzu. Wiadomo już, że odbędzie się on w obwodzie lwowskim. W końcu, jeśli spojrzeć na historię tego miejsca, funkcjonowało ono jako cmentarz do lat 60. XX wieku, a pod koniec lat 80. zostało ostatecznie zlikwidowane. Byłem tam: teraz jest to osiedle mieszkaniowe, gdzie ludzie spacerują z dziećmi i zwierzętami. Pozostał tylko niewielki obszar między dwiema ulicami, ogrodzony marmurowym płotem. W czasach sowieckich przecinała go droga. Dlatego ponowny pochówek w tym miejscu jest niemożliwy.
- Czy istnieje ryzyko, że podczas poszukiwań natraficie Państwo na groby cywilne?
– Tak, istnieje takie ryzyko. Wspólna wyprawa – a są to zarówno polscy, jak i ukraińscy specjaliści – rozważa możliwość odkrycia szczątków cywilów pochowanych przed latami 60. W takim przypadku trzeba będzie je tymczasowo przechować, a później ewentualnie ponownie pochować. Jeśli chodzi o polskich żołnierzy, zostaną oni ponownie pochowani na cmentarzu, na którym wcześniej chowano Polaków. Zbadaliśmy już kilka takich miejsc – znaleźliśmy jedno odpowiednie.
- Jak wygląda współpraca między ukraińskimi i polskimi specjalistami podczas tych prac? Czy pracują razem, czy równolegle? I ilu takich specjalistów pracuje w sumie na miejscu?
– To nasza druga wspólna interakcja na terytorium Ukrainy. I mogę powiedzieć, że współpraca jest bardzo owocna. Po ponad 10-letniej przerwie musieliśmy odbudować zaufanie i wzajemne zrozumienie. Początkowo pojawiały się pewne wątpliwości, zwłaszcza gdy zaczynaliśmy w Puźnikach. Ale bardzo szybko zdaliśmy sobie sprawę, że polityka nie powinna wnikać w te procesy. Jeśli upolitycznimy temat, znów znajdziemy się w dziesięcioletniej przerwie, a przecież nie odbyliśmy w tym celu trzech trudnych rund negocjacji między ministerstwami kultury i instytutami pamięci narodowej obu krajów.
Strona polska zaangażowała około 20 osób. Nie muszą one pracować jednocześnie – zależy to od etapu prac. Strona ukraińska zaangażowała do 10 specjalistów – są to przedstawiciele przedsiębiorstw użyteczności publicznej i organizacji, które mają doświadczenie w podobnych pracach.
- Jak długo będą trwać te operacje poszukiwawcze?
- Wstępnie – do trzech tygodni. 4 sierpnia przygotowaliśmy już miejsce, rozbiliśmy obóz namiotowy. Codziennie pod koniec dnia roboczego otrzymujemy raporty. Dzięki temu będziemy wiedzieć, co się tam dzieje. Koordynację zapewniają: lwowska OVA, władze miasta, Policja Narodowa, Służba Bezpieczeństwa Ukrainy, Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych – wszystkie odpowiednie służby są zaangażowane.
- Jeśli chodzi o ponowny pochówek ekshumowanych szczątków w Puźnikach, kiedy dokładnie jest planowany, w jakiej formie odbędzie się uroczystość i jak zapadła ta decyzja?
- Ponowny pochówek zaplanowano na początek września. Decyzja o jego organizacji została podjęta za obopólną zgodą strony ukraińskiej i polskiej. Formuła ceremonii zakłada zaangażowanie krewnych zmarłego. Miejscem pochówku jest cmentarz w Puźnikach, symbolicznie związany z wydarzeniami i ofiarami, które zostaną należycie uhonorowane.
- Czy podobne prace są planowane w innych regionach Ukrainy, a być może i w Polsce?
– Tak, to ważna kwestia. Kiedy tworzyliśmy ukraińsko-polską grupę roboczą (ja jej przewodniczę ze strony ukraińskiej, Paweł Kowal ze strony polskiej), od razu się zgodziliśmy: II wojna światowa to tragedia obu narodów, a Ukraińcy są również chowani bez należytego szacunku na terytorium Polski.
W grudniu wymieniliśmy się listami potencjalnych lokalizacji takich prac: Polacy podali nam 13 lokalizacji, my podaliśmy im 4. Obecnie Zbojszcze jest drugim miejscem, gdzie trwają prace. Strona ukraińska przygotowuje się do takich prac na terenie Polski – we wsi Jureczkowa. Planujemy przeprowadzić tam wizytę przygotowawczą w połowie sierpnia, a we wrześniu – rozpocząć wykopaliska. Chcemy to zrobić przed rozpoczęciem pory deszczowej.
Na Ukrainie działamy stopniowo. Po zakończeniu obecnego projektu zbierzemy ukraińsko-polską grupę, aby ustalić kolejną lokalizację. Ważne jest, aby uwzględnić liczbę możliwych pochówków, dostępność odpowiedniej działki itp. Kolejny niuans: zgodnie z polską tradycją nie ma zwyczaju chowania w mogiłach zbiorowych – każda osoba powinna być pochowana w osobnej trumnie, w oddzielnym miejscu. Szanujemy to i bierzemy to pod uwagę.
- Jak Pana zdaniem tego typu prace wpływają na relacje i zaufanie między narodami Ukrainy i Polski?
– To niezwykle ważne. Przede wszystkim dla strony polskiej. Wielokrotnie podkreślaliśmy podczas negocjacji: jesteśmy obecnie w stanie wojny na pełną skalę, mamy tysiące bohaterów, którzy wciąż czekają na godny pochówek. A mówimy o wydarzeniach sprzed 80 lat. W Polsce panuje pokój, jest budżet na takie prace, a społeczeństwo z różnych powodów reaguje na te tematy ostrzej. Rozumiemy emocje strony polskiej. Dlatego takie wspólne operacje poszukiwawcze są ważnym narzędziem redukcji napięć politycznych.
Polska często używa terminu „Wołyń” jako określenia zbiorczego, choć odnosi się on również do innych regionów – Lwowa, Tarnopola, a także Chersonia i Charkowa. Zrozumieliśmy jednak, że jeśli chcemy usprawnić dialog, musimy działać profesjonalnie, bez upolityczniania.
Uzgodniliśmy rozpocząć te prace już w czwartym roku wojny. W memorandum z 2022 roku jest napisane, że takie prace są możliwe dopiero trzy miesiące po zniesieniu stanu wojennego. Ale zgodziliśmy się – i Polacy to docenili. To bardzo drażliwy temat dla Polski.
Widzimy również, że państwo agresor już próbowało zerwać z naszą współpracą: po zakończeniu prac w Puźnikach pojawił się fałszywy list, rzekomo z Ministerstwa Kultury i Komunikacji Strategicznej, informujący o zawieszeniu przez Ukrainę wszelkich dalszych prac. Zareagowaliśmy natychmiast, ówcześni ministrowie Mykoła Toczycki i Hanna Wróblewska złożyli stosowne oświadczenia, a fałsz został zdementowany. Rozumiemy: państwo agresor będzie próbowało nas podzielić. Ale mamy jasną świadomość, że musimy iść naprzód.
Wiktoria Szewczenko , Kijów
Zdjęcie: Ukrinform