![Hulajpole - wiosna pod ostrzałami
Hulajpole - wiosna pod ostrzałami](https://static.ukrinform.com/photos/2024_03/thumb_files/630_360_1710340084-960.jpg)
Hulajpole - wiosna pod ostrzałami
Stąd do linii frontu - około 3 km , do jednej z najbliższych zajętych wsi - 6 km w linii prostej. Wróg dostaje do Hulajpola każdą bronią, jaką posiada. Przed inwazją na pełną skalę mieszkało tu ponad 13 tysięcy osób, obecnie – około tysiąca . Od dwóch lat radzą sobie bez prądu, wody i gazu. Ich domy, jeśli nie zostały zniszczone, zostały uszkodzone.
Ci, którzy pozostali w mieście, nie wyjdą stąd. Kto chciał i mógł, ten już dawno to zrobił. A ci, którym plany znalezienia domu gdzie indziej się nie powiodły, zdołali wrócić.
![](https://static.ukrinform.com/photos/2024_03/1710340148-639.jpg)
PROSTE PYTANIE O ZŁOŻONE EMOCJE
Ludzie już pogodzili się z faktem, że wojna trwa. Tak mówią policjanci i ratownicy, którzy wraz z mieszkańcami przebywają w miejscowościach pierwszej linii frontu. Dostarczają wodę, żywność, w razie potrzeby udzielają pierwszej pomocy, sprzątają ułamki i po prostu wspierają ludzi.
![](https://static.ukrinform.com/photos/2024_03/1710340080-452.jpg)
- Nawet proste pytanie „Jak się masz?”- jest bardzo ważne – zauważa psycholog Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Iwanka.
Pochodzi z Iwano-Frankowska. Mówi, że wyjazdy do takich miast jak Hulajpole to nowe doświadczenie.
Grupy psychologów Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych działają obecnie w obwodach chersońskim, zaporoskim i donieckim.
- Musimy współpracować zarówno z mieszkańcami, jak i z naszymi kolegami, którzy są tu na co dzień. Zapewniamy wsparcie psychologiczne ludziom. Każdy doświadcza stresu emocjonalnego i psychicznego – mówi Iwanka.
![](https://static.ukrinform.com/photos/2024_03/1710340170-547.jpg)
Jej kolega Ołeksandr dodaje, że ich grupa odwiedziła już Orichiw, Stepnohirsk i Primorsk.
![](https://static.ukrinform.com/photos/2024_03/1710340086-637.jpg)
- Przyjechaliśmy, aby nawiązać kontakty ze społecznościami pierwszej linii frontu, komunikować się z ratownikami, ludnością, zapewnić pomoc psychologiczną. Współpracujemy z policją i wojskiem. Psychologia skrajnego kryzysu jest obecnie bardzo aktualnym zagadnieniem. Osoby znajdujące się pod ciągłym ostrzałem potrzebują pomocy. Pogodzili się już z faktem, że to wojna. Ci, którzy tu są, nie odejdą. Nie ma sensu ich przekonywać. Ludzie mówią, że to jest ich dom i nie chcą nigdzie wyjeżdżać. Można ich zrozumieć, chociaż czasami jest to bardzo trudne – mówi Ołeksandr.
![](https://static.ukrinform.com/photos/2024_03/1710340171-450.jpg)
Dziennikarze Ukrinform przypadkowo spotkali grupę psychologów. Razem z ratownikami dotarliśmy do Hulajpola i planowaliśmy zrobić zdjęcia zniszczonego miasta, porozmawiać z mieszkańcami i samymi pracownikami Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych. Kiedy weszliśmy do Hulajpola, było stosunkowo spokojnie. Ale zanim dotarliśmy do remizy, wróg z „Hradów” i moździerzy strzelał po mieście. W sektorze prywatnym doszło do kilku pożarów. Załoga Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych otrzymała przez radio dane, dokąd „przyleciało” i wyruszyła na miejsce.
![](https://static.ukrinform.com/photos/2024_03/1710340170-462.jpg)
Gdy tylko poprosiliśmy ich, żeby nas ze sobą zabrali, odpowiedź była jasna i krótka: „Nie, to bardzo niebezpieczne”. Ratownicy wiedzą, że Rosjanie często uderzają ponownie, wiedząc, że jednostki cywilne mogą już być na miejscu i pomagać ludziom.
Gdzieś w Hulajpolu ciągle coś eksploduje. Miejscowi już się nie boją. Co więcej, wpadają w stres, jeśli coś idzie nie tak.
![](https://static.ukrinform.com/photos/2024_03/1710340082-155.jpg)
ZMĘCZONA TOMA I KOZA ZWANA KOZĄ
Czekając na zakończenie ostrzału, odwiedzamy kobietę mieszkającą w sąsiedztwie.
Nazywa się „Baba Toma”. Ma 85 lat. Ma świetne poczucie humoru i nigdy nie przestaje być wdzięczna, że o niej nie zapomniano.
![](https://static.ukrinform.com/photos/2024_03/1710340081-951.jpg)
- Baba Toma, ostatni raz prosiłaś o jabłka. Tutaj przywieźli, zgodnie z obietnicą - z kobietą spotyka się Julia Baryszewa, rzeczniczka Departamentu Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych w obwodzie zaporoskim .
Ratownicy postanowili pocieszyć panią Tomkę i innych mieszkańców Hulajpola, więc przywieźli wiosenne kwiaty i ciasta, bo takich rzeczy na pewno nie można tu kupić.
![](https://static.ukrinform.com/photos/2024_03/1710340145-352.jpg)
- Cóż, przynajmniej byś ostrzegł, babcia przynajmniej by się umyła, założyła coś. Przecież mam 86 lat – mówi o sobie babcia Toma.
„Myślałem, że masz 50 lat” – żartuje Ołeksandr.
- Mógłbyś tak pomyśleć? Cóż, dziękuję za komplement i prezenty” – odpowiada.
![](https://static.ukrinform.com/photos/2024_03/1710340085-771.jpg)
Koza poszła za nią na podwórze, aby powitać gości. Tak ją nazywają – Koza. Kiedy rozmawialiśmy z kobietą, znalazła jabłka, które przyniosła, i zaczęła ucztować.
Po kilku minutach na podwórko weszła także córka babci Tomy. Poszła do ośrodka humanitarnego po chleb.
![](https://static.ukrinform.com/photos/2024_03/1710340079-551.jpg)
Tymczasem zrobiło się ciszej, więc można spróbować przejechać się przez miasto. Idziemy do Punktu Niezłomności.
![](https://static.ukrinform.com/photos/2024_03/1710340169-404.jpg)
![](https://static.ukrinform.com/photos/2024_03/1710340147-639.jpg)
STO RÓŻ BEZ TRZECH
Przy wejściu stoją rowery i rozumiemy, że na pewno ktoś jest w środku.
– Zwykle jest tu dużo ludzi, ale teraz jest ich około 15. Tak się złożyło, że jedni przyszli, inni wyszli – komentuje Iryna , która pracuje tu jako fryzjerka.
Kobieta przynosi piękno tym, którzy chcą go za darmo. Mówi, że wojna to wojna i każdy chce dobrze wyglądać.
![](https://static.ukrinform.com/photos/2024_03/1710340084-796.jpg)
- Teraz wybrali nas specjalnie na cel, po nowym roku ostro ostrzeliwują. Jesteśmy już do tego przyzwyczajeni. Kiedy panuje cisza, wiemy, że jutro lub pojutrze będzie jeszcze gorzej – mówi.
- Czy twój dom jest nienaruszony? - Pytam.
- No cóż, jeśli mogę tak powiedzieć. Jedenaście razy wstawiono okna. Moi rodzice tu są, nie chcą wyjeżdżać, niezależnie od tego, jak bardzo ich namawiałam, więc jestem z nimi – odpowiada.
- Co robicie, kiedy nie jesteście w pracy?
– Tym, co każdy: gotujemy jedzenie, myjemy je, sadzimy ogrody – mówi z uśmiechem.
Przed wojną na jej podwórku rosło, jak sama mówi, bez trzech krzaków, sto róż. Teraz stało się ich znacznie mniej, więc kobieta była bardzo zadowolona z pierwiosnków, które przynieśli ratownicy. Mówi, że na pewno posadzi je w ogrodzie.
![](https://static.ukrinform.com/photos/2024_03/1710340078-478.jpg)
ŻYCIE MIĘDZY BIEGANINĄ DO PIWNICY
W Punkcie Niezłomności pracuje także pani Ołena, główna specjalistka lokalnego wydziału ubezpieczenia społecznego. Robi herbatę i kawę, rozdaje chleb.
![](https://static.ukrinform.com/photos/2024_03/1710342419-902.jpg)
- Znam ich wszystkich, bo pracowałam w ubezpieczeniach. Ale ludzie mnie nie rozpoznają. Mówią tylko: „och, gdzieś cię widzieli”. Najczęściej przychodzą naładować telefony, latarki i zabrać potrzebne produkty. Czuję się tu komfortowo. I za każdym razem, gdy widzę, ile osób przychodzi, myślę: dobrze, że ktoś pomyślał o zorganizowaniu tutaj Punktu Niezłomności. Wcześniej generator stał na ulicy, ludzie przychodzili naładować telefony i czekali 1-2 godziny. Tutaj możesz się umyć, wykąpać i porozmawiać. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam tu telewizję, zabrakło mi słów, byłam taka szczęśliwa. Do czego zostaliśmy doprowadzeni – mówi Ołena.
![](https://static.ukrinform.com/photos/2024_03/1710340148-514.jpg)
![](https://static.ukrinform.com/photos/2024_03/1710340149-276.jpg)
Opiekuje się bliską osobą i nie planuje też wyjeżdżać z miasta.
Na pytanie, czy cały dom odpowiada:
- Dom jest nienaruszony, ale „obiekt strategiczny” został zbombardowany. Mieliśmy prysznic i toaletę na podwórku, ale zostały trafione.
Ludzie bardzo się cieszą, że mają gości, ale każda rozmowa o życiu w mieście na pierwszej linii frontu wywołuje łzy. Oni płaczą, a my jesteśmy z nimi.
![](https://static.ukrinform.com/photos/2024_03/1710340146-588.jpg)
Łzy nie powstrzymała także 68-letnia Nadia Mikołajówna . Ratownicy donieśli wodę do jej prywatnego domu – napełnili wszystkie dostępne pojemniki.
Kobieta mieszka z mężem i opiekuje się 92-letnim ojcem. Poranny ostrzał, który usłyszeliśmy, gdy wjechaliśmy do miasta, spędziła w piwnicy.
- Siedzieliśmy tam prawie pół dnia. Ukrywamy się tam. A ojciec zostaje w domu, bo go tam nie podniesiemy i nie sprowadzimy. U nas wszystko w porządku, dopóki nie strzelają. Gaz dowożą w butlach, wodę donoszą ratownicy, chleb przynoszą ochotnicy... Gdyby tylko było spokojne życie. Kto by pomyślał, że na starość będziemy biegać z piwnicy do piwnicy – opowiada staruszka.
Przyznaje, że policyjny zespół ewakuacyjny kilka razy proponował wyjazd, ale nie odważyła się.
- Wszędzie jest dobrze, gdzie nas nie ma - mówi.
![](https://static.ukrinform.com/photos/2024_03/1710340145-702.jpg)
Podczas gdy Nadia Mikołajówna po cichu sadziła czosnek i buraki, rozpoczął się ostrzał – natychmiast do piwnicy. Ziemniaki i pomidory będą sadzone w ten sam sposób. Następnie pojedzie autobusem do pobliskiej Pokrowki, aby kupić lekarstwa dla siebie i starego ojca. A potem znów będzie ostrzał, piwnica, pomoc ochotników i ratowników…
Takie jest życie ludzi w społecznościach pierwszej linii frontu.
Olha Zwonariewa, Zaporoże
Zdjęcia: Dmytro Smolienko